sobota, 20 grudnia 2014

Przedświątecznie...

Jak tam Wasze przygotowania do świąt?
Nasze rozpoczęły się w zeszły weekend od pieczenia i ozdabiania pierniczków oraz robienia kartek świątecznych :-)

























W tym roku postawiłam na luz. Co roku tak się sprężałam, że pomimo natłoku służbowych i wszelakich innych zadań przedświątecznych w dniu wigilii wszystko było na "tip-top". Teraz jest inaczej. Postanowiłam się tak nie stresować i zrobić to co zdążę zrobić, wpisując na listę zadań przede wszystkim te, które trzeba wykonać, a resztę zrobić jak starczy czasu i sił. I wiecie co? Takiego efektu się nie spodziewałam!
W związku z tym, że ostatni tydzień obfitował w spotkania wigilijno-jasełkowe i dał nam się we znaki, postanowiliśmy dzisiaj sobie dłużej pospać. Spaliśmy prawie do godziny 11-stej :-) Oj, jak ja tego potrzebowałam! Później śniadanie w piżamach, a na zegarze już po 12-stej :-) Paula z Tatą wyruszyła po iglaka, a ja postanowiłam się w końcu ubrać :-) Po powrocie z panną zieloną, A. pojechał na zakupy, a ja sprzątnęłam po śniadaniu. Później odbył się przegląd ozdób bożonarodzeniowych i ich ekspozycja :-) Dzięki temu mamy już rozświetlone okna i wyłożone gdzieniegdzie świąteczne akcenty :-) No i to był dobry moment na kawę :-) Jak już na nowo nabraliśmy sił, ruszyliśmy tanecznym krokiem do sprzątania. Tak, tak, tanecznym, bo w czasie całego dnia dopisywał nam "głupkowaty" nastrój i wybryków nie brakowało :-)
Siedzę teraz na kanapie i w to wszystko nie wierzę. Zawsze było tak, że przed świętami na nic (nieświątecznego) nie miałam czasu, że biegałam i starałam się jak mogłam, aby wszystko zrobić i tak też było. A teraz, jak do świątecznych przygotowań podeszłam z luzem i stwierdzeniem "będzie jak będzie", okazuje się, że będzie jak zawsze, że bez pośpiechu też się ze wszystkim wyrobię.
Zabrakło tylko czasu na umycie okien. Nie pamiętam czy miałam kiedyś na święta nieumyte okna. Teraz mam i nawet nie jest mi z tym aż tak źle. "Olałam" okna i deszcz też je olał, więc nie ma czego żałować. Chociaż do środy jeszcze długa droga :-)

6 komentarzy:

  1. A u mnie odwrotnie; zawsze luz, "jakoś to będzie" i nieumyte okna;) Teraz okna lśnią, ja biegam w popłochu i choć całe święta u babci i mamy (zabroniły przynosić cokolwiek, bo znów robią jedzonko w ilościach jak dla armii wygłodniałych żołnierzy)- będę robiła sałatki, piekła 3 ciasta, ciasteczka, pierniki już są.
    Za to dzisiaj był reset i wypad do wrocławia na jarmark -lał deszcz, nie nabyłam żadnej ozdoby. W ikei za to dekoracje świąteczne wykupione :( Przynajmniej Wujek na Święta przywieziony:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli równość i sprawiedliwość w przyrodzie :-) Liczba nieumytych zielonogórskich okien się zgadza - to dla tej równości :-) Na jarmarku ja też nic nie kupiłam, więc jest sprawiedliwie :-)
      A ikeowskie ozdoby mnie nie zachwyciły, więc pomimo ich dostępności też nie zostały kupione.
      Ja też za każdym razem po pytaniu "Co zrobić na święta?"słyszę "Nic!". No więc robię to co sama chcę zrobić i zjeść :-)

      Usuń
    2. Ja zawsze dostawałam listę, ale wszystkiego było notorycznie za dużo i każdy teraz robi do siebie- babcia na Wigilię, bo u niej co roku spędzamy ten wieczór,mama na pierwszy dzień Świąt, bo tradycyjnie spędzamy go wszyscy u niej, a ja na drugi dzień, kiedy to okrojony skład (pomniejszony o Poznań, który wyjeżdża pierwszego dnia) wpada do nas:) Były w ikei karmniki, sówki, gile i dziadki do orzechów?? Jestem bardzo rozczarowana, że ich nie dorwałam!

      Usuń
    3. U nas co roku inaczej. Wigilia raz u mamy, raz u teściowej. Dwa razy nawet była u nas :-)
      Zawsze też był podział, ale w tym roku konsekwentnie słyszę "nic". No to nic..nie ustalam i robię co chcę :-)
      Nie kojarzę Twoich ikeowskich marzeń. Może już wtedy były wykupione?

      Usuń