piątek, 12 września 2014

COCOsowo...

Nie brałam udziału w żadnych konkursach. Nigdy nie wierzyłam, że mogę zostać wylosowana spośród wszystkich zgłoszeń lub, że mój pomysł będzie najlepszy i zdobędzie uznanie jurorów. Do czasu.
Kilka miesięcy temu postanowiłam brać udział we wszystkich konkursach w których można wygrać coś, co mi się podoba. Zauważyli to pewnie moi znajomi na fb, gdyż zazwyczaj warunkiem uczestnictwa w konkursie jest udostępnienie informacji o nim na swojej tablicy. Tak było i tym razem. O konkursie dowiedziałam się z tablicy Karoliny ze Śladem Bosych Stóp. Konkurs zorganizowała agathalover, a nagrodą były Coco i Choco od Mana'o Nani. Misiaki piękne, więc postanowiłam wziąć udział. I udało się!!! Moja propozycja imienia Chili dla trzeciego misiaczka przypadła organizatorom do gustu :-) I tym sposobem od dzisiaj mieszka z nami Coco :-)


Już po ściągnięciu folii kurierskiej  pojawiły się "ochy i achy" - szczególnie w moim wykonaniu :-)













Podusia z księżniczkami - GeleMele (mamy jeszcze girlandę do kompletu :-) )
Narzuta na łóżko - Kreatywnie Zakręcona
Koszulka z Lulu - Wall Design Drewka-Obara
Literki - ja :-)


niedziela, 7 września 2014

Wakacyjnie...

Weekendowa pogoda była iście wakacyjną, więc zamarzyła się  nam (mnie i Pauli) plaża i morze...
Mąż w pracy, mieszkanie woła: "Ogarnij mnie!", papierkowa robota piętrzy się w szufladzie. W związku z powyższym, morze i plaża musiały pozostać jedynie w sferze marzeń :-(

No tośmy sobie pomarzyły - każda na swój sposób.
Ja przeglądając nasze nadmorskie, wakacyjne kadry.















































Paula tworząc morski pejzaż.




Wspominać nasze tegoroczne wakacje można na dwa sposoby.
I Było kiepsko.
Paula już na drugi dzień po przyjeździe zaczęła gorączkować. Po czterech dniach nieustępującej gorączki i dwóch wizytach na pogotowiu padła diagnoza - angina. Antybiotyk w końskiej dawce zadziałał szybko, ale dziecię (tak jak przy gorączce) ciągle pod kloszem. O rowerach, lodach, późnych spacerach nie było mowy.
Nie dopisała także pogoda. Było zimno i bardzo wietrznie.
Kwatera brudna i dość daleko od promenady.

II Nie było najgorzej.
Paula już na drugi dzień po przyjeździe zaczęła gorączkować, nie uskarżając się na żaden ból. Matka,  nie panikuje i Ibum aplikuje. Gorączka przechodzi na czas przewidziany w ulotce i po 5-6 godzinach pojawia się ponownie. Bez Ibumu ani rusz. Jednak nadal bez paniki. Przecież Ona czasami ma takie jednodniówki. Pewnie podróż i emocje wyjazdowe ją spowodowały. Jak syrop działa Paula funkcjonuje normalnie, więc zabieramy ze sobą syrop, ciepłe ubrania i wyruszamy na spacer. Na plaży rozkładamy parawan i chowamy za nim Dziecko. Pozwalamy nawet ściągnąć buty, bo żal nam serce ściska. Trzeci dzień pobytu i drugi gorączki już wzmaga naszą czujność. Jest święto, postanawiamy jechać na pogotowie. Pani doktor (bardzo sympatyczna) dokładnie osłuchała i przejrzała Paulę. Nic nie znalazła. A więc może ma pierwszy raz dziecięcą trzydniówkę. Tak! Trzymamy się tej wersji i za pozwoleniem lekarskim w czasie działania syropu korzystamy (jako tako oczywiście) z urlopu. Podajemy witaminę c, coby się coś ewentualnie nie wykluło. Czwartego dnia gorączki znowu udajemy się na pogotowie. Lekarz (także bardzo sympatyczny i dokładny) orzeka ostrą anginę. Jak to? Przecież Paula nie uskarża się na ból gardła i w ogóle na nic nie narzeka, i swoją niedyspozycję znosi bardzo dzielnie. Dostajemy antybiotyk w końskiej dawce, bo inny to już tutaj nie pomoże. Po pierwszej dawce widać efekty. Paula przestała gorączkować!!! Jest jednak chora, więc musimy ją chronić. O rowerach, lodach, późnych spacerach nie było mowy. Były za to wycieczki do Ahlbeck, Międzyzdrojów i Kamienia Pomorskiego.
Nie dopisała także pogoda. Było zimno i bardzo wietrznie, ale jak jest morze musi być i wiatr. Zresztą ja lubię nadmorskie powiewy, więc nic a nic mi nie przeszkadzały. No i w ciągu dnia nie padał deszcz. Tylko raz nas złapał na spacerze, dzięki czemu można było użyć płaszcze przeciwdeszczowe :-)
Kwatera brudna (stąd ta angina) i dość daleko od promenady. Paula jednak nauczona (przez Babcię) chodzenia dzielnie (pomimo osłabienia) maszerowała kilka razy dziennie tam i z powrotem :-)
Dwa razy mieliśmy gości! Wizyta nad morzem to zawsze okazja do spotkania się z naszym Przyjacielem mieszkającym w tamtych rejonach. Tym razem także nie obyło się bez wspólnie spędzonego dnia. Odwiedzili nas także moi Rodzice, którzy w połowie naszego urlopu rozpoczęli swój w Międzyzdrojach.

Trzymam się wersji drugiej :-)