środa, 2 lipca 2014

Pożegnaniowo...

Zeszły tydzień to tydzień pod hasłem "Żegnamy się".
Zaczęło się od poniedziałku - od pożegnania ze szpitalem.
Zakończyło się na piątku - na pożegnaniu z IIIb.
Zaczęło się - radością i ulgą.
Zakończyło się - łzami i tęsknotą.

O ile wiadomość o wyleczeniu Pauliśkowego zapalenia płuc i możliwość opuszczenia szpitala była radosna, o tyle pożegnanie z moimi uczniami już takie nie było.

Niby swoje lata mam, niby do trzech liczyć umiem, niby wiedziałam, że to nasz ostatni dzień, a jakbym jednak na to nie była przygotowana.
Niby człowiek wie, że taka jest kolej rzeczy. Niby to tylko praca. Niby to obcy ludzie.
Ale...
Ale jak tu bez emocji pożegnać się z 16-stką maluchów, które widywało się przez ostatnie trzy lata prawie codziennie przez pięć godzin. No nie da się! Przynajmniej ja nie dałam rady.
Były łzy wzruszenia i głos uwięziony w gardle.
Były kwiaty, upominki, dyplomy.
Dostałam tego dnia cały ocean ciepłych słów i wiary, że to co robię ma sens.

Dziękuję!
Dziękuję tym młodym ludziom, za ich radość, spontaniczność i te wszystkie piękne chwile, które dane nam było razem przeżyć.
Dziękuję rodzicom na których zawsze mogłam liczyć, którzy stawali za mną murem w kryzysowych sytuacjach, którzy popierali moje pomysły i sami proponowali różne działania. To była współpraca na szóstkę!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz