wtorek, 4 listopada 2014

Był sobie dzień...

Kobieta ma ciężki dzień, drugi z rzędu.
Po pracy idzie do ulubionej kawiarni. Siada przy barze. Kelnerka niczym prawdziwy barman wysłuchuje wszystkich żali i jak na kawiarnię przystało zamiast bomby procentowej ląduje przed kobietą bomba kaloryczna. No tego jej było trzeba :-) Potem plotki, zabawne historie i mnóstwo śmiechu. W kawiarni panuje przyjazna atmosfera. Kobieta się odpręża. Jest zrelaksowana i rozleniwiona. Temat schodzi na kino. Tak, kino - myśli kobieta, a głośno mówi: "Co tam, że pranie wychodzi z pralki, wychodziło trzy dni to i czwarty może". Przecież już dawno obiecała Córce "Pszczółkę Maję"- postanawia zabrać Dziecko do kina. No i tu znowu ta Kelnerka niczym barman zamawiający taksówkę klientowi, sprawdza  godzinę seansu. Jest idealna. Zaraz po przedszkolu. Kobieta wychodzi, jedzie po Dziecię i do kina. A tam? Pustki. Siedzą same we dwie w kinowej sali, normalnie jak księżniczki jakieś, tudzież vip'y :-) Po kinie...naleśniki, a co? Jak szaleć to szaleć. W końcu kota nie ma (męski przedstawiciel rodziny w delegacji), więc myszy harcują :-)
Po powrocie do domu, pełna siły i energii, kobieta pozmywała pełen zlew naczyń, powycierała kurze, odkurzyła całe mieszkanie. No i zrobiła pranie!
Chyba nie sądziłaś, Droga Kelnerko, że tego nie zrobię? :-)
To był piękny dzień!
Takie rzeczy tylko w Zielonej Górze i tylko w Family Cafe :-)

2 komentarze:

  1. Family Cafe zawsze do usług i na posterunku! Cieszę się, że kino wypaliło, obie Panie zadowolone, a kalorie... cóż - przyszły, to i odeszły dzięki wytężonej pracy (domowej) :)
    Pozdrawiam!
    Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co z tymi dzisiejszymi kaloriami? :-) Już chyba przez miesiąc do Was nie przyjadę! Nie da się być u Was i nie zjeść jakiś pyszności :-) Wiem, bo dzisiaj bezskutecznie próbowałam :-)

      Usuń