czwartek, 26 lutego 2015

Szczęśliwie...

Od jakiegoś czasu, chwilowo (mam nadzieję) jestem niezmotoryzowana. W związku z tym, że nigdzie nie muszę się spieszyć, że powinnam dużo spacerować, że idzie wiosna itp. jakoś przełknęłam tę niedogodność. No, ale jednak czasami urasta ona do rangi wielkiego problemu. I tak było właśnie dzisiaj.
Na godzinę 11:00 musiałam dotrzeć na spotkanie. Po drodze musiałam zawieźć Paulę do Teściowej.

No i tak idziemy po 9 na przystanek i biadolę sobie w myślach jaka to ja jestem nieszczęśliwa:
- że usiałam się rano zrywać z łóżka, a przecież powinnam dużo spać i wypoczywać;
- że Mąż musiał wcześnie rano wyjechać do pracy i nie mógł odwieźć Pauli, a przecież to by mi tak ułatwiło sprawę;
- że znowu muszę kogoś prosić o pomoc przy Dziecku, bo Ono znowu po chorobie i musi być kwarantanna od przedszkola;
- że te bilety takie drogie i całe dzisiejsze podróżowanie komunikacją miejską to nas wyniesie 15 zł;
- że potem jeszcze muszę zrobić zakupy w dwóch miejscach i taszczyć się z tymi siatami do domu.

Tak idę i współczuję sobie sama tych wszystkich nieszczęść. Idę za rękę z Córką, a Ona jak to Ona ciągle gada. Ja tu taka nieszczęśliwa, a Ona świergoli jak wróbelek:
- "O, mamusiu zobacz ławka i śmietnik w takim samym kolorze, zobacz, jak bliźniaki wyglądają!"
- "Mamo, a skąd się wziął szron na tej trawie?"
- "A do Babci to chyba <ósemką> pojedziemy, co? Takie dwa brzuszki muszę być, nie?"
- "A będę mogła wybrać miejsca w autobusie? Pokażę Ci gdzie zawsze siadamy z Babcią, żeby wszystko widzieć, chcesz?"

I nagle nachodzi mnie myśl. Taka myśl uzmysłowiona przez niespełna 5-latkę.
Kobieto o co Ci chodzi!? Zobacz jaka jesteś szczęśliwa:
- że mogłaś rano wstać z łóżka (swojego własnego), że możesz teraz spacerować, że nie musisz leżeć w szpitalu; że masz cel dnia - wywiad radiowy, że ktoś chce słuchać, nagrać i puścić w eter to co masz do powiedzenia o swojej społecznej działalności;
- że Mąż Twój ma pracę, którą lubi;
- że masz kogo poprosić o pomoc, że zawsze bez problemów ją otrzymasz, a na koniec jeszcze usłyszysz, że następnym razem także możesz liczyć na wsparcie; a Dziecko po chorobie czyli zdrowe;
- że w kieszeni Ci dzwoni te 4,50 zł na bilety i niczego nie musisz sobie za to odmawiać, że nie musiałaś tych pieniędzy uzbierać - wzięłaś po prostu z portfela;
- że te zakupy to musisz zrobić w dwóch miejscach, bo chcesz kupić smacznie i zdrowo, a potem możesz te siatki do domu zanieść, bo jesteś zdrowa i w pełni sił.

I wsiadam do autobusu taka cała w skowronkach ze świergoczącą oczywiście dalej jak wróbelek Córką. I taka jestem szczęśliwa...od dwóch minut :-)

I nawet po nagraniu z tego całego szczęścia zaoszczędziłam na bilecie, bo wróciłam po Paulę spacerkiem, a spieszyć się nie musiałam, bo Teściowa zarządziła, że idą na spacer, a potem jedzą wspólny obiad (ja też się załapałam :-) ).

A po południu dzięki Annie dostał się w moje ręce taki cytat Wiesława Myśliwskiego:

"O szczęściu mówiłem. Że szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło. Że nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da. Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie gdzie go szukają. Że niektórzy w sławie i bogactwie go szukają, ale na sławę i bogactwo nie każdego stać, a szczęście jest jak woda i każdemu chce się pić. Że nieraz jest go więcej w jednym dobrym słowie niż w całym długim życiu."

Skąd Ona wiedziała, że ja właśnie tę lekcję dzisiaj rano odrobiłam? :-)

PS Właśnie kończę pisać post gdy dzwoni Teściowa. Proponuje, żeby w przyszłym tygodniu przywozić Jej Paulę, żebym ja sobie mogła odpocząć :-)

No i jak ja mam być nieszczęśliwa? O co mi w ogóle rano chodziło?!

2 komentarze:

  1. O to chodzi, by dostrzegać także pozytywy swojego życia, a nie skupiać się na jego negatywach, które w porównaniu do całego kosmosu są niczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie! Niekiedy to trudna sztuka, ale warto ją zagłębiać :-)

      Usuń