sobota, 21 lutego 2015

Powalentynkowo...

No i jest! Z tygodniowym opóźnieniem, ale jest! Obiecany, tegoroczny, walentynkowy wpis :-)

Świętowanie tego dnia rozpoczęliśmy już w piątek. Paula ubrana na czerwono (zgodnie z zaleceniem) dumnie wyruszyła do przedszkola. Co spowodowało tę dumę? Ostrożnie niesiona, własnoręcznie zrobiona, walentynka dla Józia :-) Tak, tak, uczucie do Józia jest od ponad roku niezmiennie silne i odwzajemnione :-)
Zapomniałam zrobić zdjęcie Pauliśkowej walentynki przed wręczeniem, ale z pomocą przyszła mama Józia i fotka jest. 

                                                                                              Fot. E.K.

Na Pauli półce także pojawiła się tego dnia walentynka  - od Józia :-) Ta "miłość" jest naprawdę cudowna i chyba musi się o niej pojawić osobny wpis :-)


W walentynkowy dzień musi być masa serduszek :-) Powiecie kicz, tandeta, jakieś bezsensowne amerykańskie święto. I okej, macie prawo. A mi to w niczym nie przeszkadza, więc serduszkuję ile się da :-) W tym roku serduszka pojawiły się na Pauliśkowym oknie i na przedpokojowym lustrze. Miało być także serduszkowe ciacho, ale tyle pysznośći pozostało z Tłustego Czwartku, że ciasta nie zrobiłam.
Nie mamy w zwyczaju specjalnego świętowania tego dnia. Nie ma kolacji w restauracji, nie ma kina, nie ma wielkiego wyjścia - na randki chodzimy bez okazji i w rocznicę ślubu :-) No, ale drobny upominek jest zawsze mile widziany :-) I dostaję go od czasu do czasu w ciągu całego roku, więc nie widzę potrzeby bojkotowania prezenciku wręczonego 14 lutego.
W tym roku prezenty dla Męża i Córci zamówiłam w Lukrowni. Dla A. serduszkowa gitara :-) Dla Pauli oczywiście ukochana Elsa, która po pierwszym okrzyku radości okazała się powodem do łez. Moje Dziecko po zorientowaniu się, że to piernik rozpłakało się, że przecież "ona jest taka piękna i nie można jej zjeść!" :-) No, czyli prezent zdecydowanie trafiony :-)

                                                                              Fot. Ula Kaczała-Kukotko

Ja także zostałam obdarowana i także piernikiem :-) Ot takie walentynkowe zgranie :-)


A gdyby komuś było ciągle za mało pierników to dla bliskich ukochanych także mieliśmy pierniki :-)


Ale zaskoczę Was, kolacja dla Pauli - nie była piernikowa :-)


A teraz przechodzimy do powodu opóźnienia wpisu :-) 14 lutego po południu mieliśmy mini sesję zdjęciową, a żeby móc opublikować jej efekty to trzeba było troszeczkę poczekać :-) Specjaliści nie robią nic na "łapucapu" :-) A co do tego, że Anja Zielińska jest specjalistką nie mam żadnych wątpliwości :-)

Oto nasza pełna miłości rodzinka w komplecie :-)


Sukienka Pauli od Millukids.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz