czwartek, 6 marca 2014

Taka noc - takie marzenie...

Mam marzenie... Takie marzenie na dziś, na już, na teraz.
Jutro pewnie sobie znajdę inne (bo marzeń Ci u mnie pod dostatkiem), ale to dzisiejsze jest właśnie takie a nie inne.

Zwolnić! A, nie! Właśnie nie o zwolnienie mi dzisiaj chodzi. Bo ja właśnie dzisiaj marzę, żeby nie rozdrabniać się na pół - marzy mi się taki znak STOP, a nie kolejne ograniczenie prędkości.
Zwalniać to ja muszę codziennie, żeby nie zwariować. I wybieram tak sobie codziennie w czym będzie więcej luzu.
Czasami wybór padnie na pracę - wtedy nie realizuję programu, nie przygotowuję się do lekcji. Siadam przy biurku, sprawdzam obecność i pytam: "Co się Wam wczoraj przydarzyło ciekawego?" Bo, że wszystkim i coś to już jestem pewna :-) No i lecą te dzieciaki z tymi swoimi historiami. A piękne są one, że aż by się chciało codziennie słuchać. No, ale wiadomo - program musi być zrealizowany. To realizuję - jak nie zwalniam.
Czasami wybór padnie na dom. Najczęściej jest to wybór z premedytacją, bo chodzi wtedy o to, żeby całemu światu pokazać, że oto ja, wcale nie jestem chora. No co ja poradzę, że lubię mieć naczynia pozmywane, że lubię jak wszystko leży na swoim miejscu ( a Ci co mnie znają, wiedzą, że miejsce to jest określone co do milimetra :-) ), że lubię mieć odkurzane co dwa dni (a ostatnio w ramach zwalniania odkurzam tylko dwa razy w tygodniu - w międzyczasie przelecę tu i ówdzie zmiotką, ale to wielka tajemnica, więc cicho sza), że lubię mieć czyste okna, że lubię na weekend upiec ciacho i zrobić sałatkę. Wcale mi nie przeszkadza brudna podłoga w cudzym domu i sterta naczyń w zlewie koleżanki. Przecież to jej dom i jej warunki i nic mi do tego. A ja lubię po swojemu, ale jak już nadejdzie ten czas na zwolnienie w dziedzinie "dom" to ugotuję obiad, zostawię naczynia w zlewie i pójdę na plac zabaw zanim je pozmywam. A co? Taka jestem wtedy wyluzowana :-) A jak tydzień był bardzo męczący to w sobotę kupię pączki zamiast piec ciasto i na kolację będzie zamówiona pizza zamiast domowej sałatki. Czy to są wystarczające dowody na normalność? :-)
Czasami wybór padnie na rodzinę. Tak, tak, ten obszar mojego życia też czasami dostaje hamulce. Nie idę wtedy z Mężem i Córką na spacer, bo mam lenia i chcę posiedzieć w domu,. Boli mnie głowa i nie łyknę tabletki, aby funkcjonować, a zamknę się w sypialni i pójdę spać. Nie poukładam z Córką puzzli tylko przejrzę facebooka. Nie zjem z Mężem romantycznej kolacji, bo jadę do przyjaciółki. I jak już nastanie taki dzień (co prawda zdarza się rzadko, ale się zdarza) to nie przepłacę go wyrzutami sumienia. Tak mam i nawet jestem w stanie to promować. Kocham mojego Męża i Dziecko, ale to wcale nie oznacza, że nie kocham siebie. Ślub i poród nie sprawił, że przestałam być siostra, córką, przyjaciółką - kobietą. Pozwalam sobie na te role. Kiedy w nie wchodzę Paula spędza czas z Tatą - czy to jest coś złego? Nie należę do matek, które całymi dniami opiekują się swoimi dziećmi i nic poza tym w ich życiu się nie dzieje. Kiedy wspólnie z Mężem mamy chęć pobyć tylko małżonkami - oddelegowujemy Paulę do jednej z Babć. A co? Nam też się należy! :-)
Dzięki zwolnieniu w jednej dziedzinie mam czas i siłę na przyspieszenie w innej i tak to się u mnie na co dzień kręci. Raz dzięki zwolnieniu "tu" więcej robię "tam", a innym razem na odwrót.

Mam marzenie... Takie marzenie na dziś, na już, na teraz.
Marzy mi się taka noc...
...taka co godzin snu nie odlicza, bo jutro nie trzeba wcześnie wstać i zrobić to z tamtym;
...taka co lampek czerwonego, półwytrawnego wina nie liczy, bo jutro głowa może boleć;
...taka co swoją ciszę zagłusza śmiechem przyjaciółek;
...taka co nie wymaga perfekcyjnego stroju i makijażu, bo przecież w towarzystwie najbliższych mogę być sobą.
Taka noc mi się marzy...

A tymczasem idę spać, bo jutro pobudka o 6:00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz